22 lipca 2018

POGÓDŹ SIĘ!

 

Ostatnio coraz częściej pojawia się obok mnie temat konfliktu w zespole.

Uważam, że temat w większym bądź mniejszym stopniu dotyczy każdej firmy.

Czasem jest tak, że członkowie zespołu (jeśli firma jest zautomatyzowana lub prowadzona z rozmysłem) sami rozwiązują konflikt.

Czasem zwracają się o pomoc do szefa.

W swojej firmie od 2011 r. spotkałam się trzykrotnie z sytuacją konfliktu między członkami zespołu.

Pierwszy raz był już jakiś czas temu. Dwie osoby kompletnie się ze sobą nie dogadywały…

Miało to głębokie podłoże w doświadczeniach z życia osobistego. Nie będę wchodziła w szczegóły, natomiast nie związane było ze strukturą firmy.

Postanowiłam konflikt rozwiązać.

Długo rozmawialiśmy.

I popełniłam wtedy jeden, poważny managerski błąd.

Moja szala wiary przechyliła się na korzyść jednego członka zespołu.

Dokładnie tego, który w bardziej emocjonalny sposób przekazał mi sytuację i mocniej postawił się w roli ofiary i pokrzywdzonego.

Cóż… zgubiła mnie trochę kobieca natura, duża sensualność oraz na pewno brak doświadczenia.

W efekcie jedna z osób złożyła wypowiedzenie…

Hmmm… pomyślałam wtedy, że jednak słaby ze mnie mediator.

Zresztą sama byłam świadoma popełnionych przez siebie błędów.

Osoba, która złożyła wypowiedzenie, miała jeszcze pracować u nas miesiąc.

Moja Managerka w tym czasie zajęła się rekrutacją.

Ja o sprawie zapomniałam.

Cóż… nie pierwszy i nie ostatni raz przeprowadzamy rekrutację.

Jakoś tak się działo, że nie mogliśmy nikogo znaleźć.

Zaczęłam się trochę martwić, gdyż to stanowisko jest bardzo ważne w mojej firmie.

Czas mijał…

nie znaleźliśmy nikogo.

Postanowiłam, iż zapytam osobę, które złożyła wypowiedzenie, czy nie zostałaby z nami jeszcze trochę czasu, do momentu,

w którym kogoś znajdziemy.

Wcześniej jednak podpytałam, jak mają się relacje między „nimi”?

I wiecie co?

Wcale nie zdziwiło mnie to, co usłyszałam.

Okazało się, że relacje są bardzo dobre.

Świetnie się dogadują.

Jest trochę tak, że jak się poluzuje szelki i odchodzi przymus, ludzie odczuwają wolność – po prostu zaczyna się układać.

W biznesie i w życiu stosuję metodę NIC NA SIŁĘ.

 

Masz ochotę bądź z nami, pracuj dla nas – będzie nam bardzo miło.

Masz inne plany, chcesz czegoś innego – dziękuję ci za wspólny czas i życzę szczerym sercem wszystkiego najlepszego.

Jeśli trzeba pomagam, zawsze pamiętając, że ta osoba zrobiła dużo dobrego dla mojej firmy (no chyba, że nie zrobiła:), ale to prawie się nie zdarza).

I tak osoby te zostały na swoich stanowiskach, a po wypowiedzeniu został tylko ślad… a może nawet nie został:)

I jestem bardzo wdzięczna za tą sytuację, bo nauczyła mnie, by wysłuchać każdej ze stron osobno, nie ulegając emocjom, następnie dać sobie trzy dni (jeden to za mało)

i sprawę przemyśleć.

Oddzielić fakty od indywidualnego postrzegania sytuacji przez pryzmat filtrów tych osób.

 

Po jakimś czasie ponownie wkradł się konflikt, tym razem w innym dziale mojej firmy.

Słuchasz, słuchasz i słuchasz…

Każdy mówi co innego.

Gdzie jest prawda?

Kto ma rację?

Napoleon mawiał: Prawda jest jak dupa, każdy ma swoją.

 

I to dodaje mi zawsze skrzydeł.

Myślę, że każdy z członków zespołu właśnie ma taką swoją dupę, a ja myślę, że każdą dupę trzeba uszanować.

Przepraszam za wyrażenie tych, co ich uszy przywiędły, ale czasem warto dosadnie się wypowiedzieć.

Tym razem wysłuchałam wszystkich po kolei i każdego starałam się zrozumieć.

Chociaż i tym razem szala przechyliła się w mojej emocjonalnej ocenie na stronę kogoś…

Mogłabym się wrogo ustosunkować do członków zespołu, na których na przykład naskarżono.

Mogłabym porozmawiać i wystosować personalną reprymendę.

Nic z tych rzeczy.

Oczywiście ustosunkowałam się do konfliktu, ale nie personalnie.

Powiedziałam, czego nie życzę sobie w firmie i że zawsze na pierwszym miejscu poza Klientami,

ważna jest dla mnie atmosfera i o to będę dbała.

Wysłuchałam obu stron.

Zaproponowałam rozwiązanie.

Jedno to spotykamy się i szczerze gadamy, każdy mówi, co mu leży na wątrobie.

Pomoże albo rozwiąże sytuację bardziej drastycznie, ale rozwiążeJ

Drugie to przesuwamy członków zespołu w strukturze firmy, tak by każdy czuł się dobrze.

Nie szukam więc winnych. Bo dla mnie ich nie ma.

 

Może ktoś coś źle zrozumiał, może drugi miał gorszy dzień,

a jeszcze ktoś ma trudną sytuację w rodzinie albo nieprzepracowane sprawy z dzieciństwa…

życie…

najważniejsze jest, żeby się wspierać.

Jeśli nie ma tego wsparcia w zespole, będzie trudno.

Trochę jak w rodzinie.

Prędzej czy później się rozpadnie.

Albo działamy jak zespół, albo jest to zbiór kilku pojedynczych „samolubnych” jednostek,

w których każda działa oddzielnie na swój rachunek i wtedy zespołem nie jest.

Bardzo ładnie o budowaniu zespołu wypowiedział się ostatnio Jakub B. Bączek -Trener Mentalny, Mistrz Świata w piłce siatkowej:

„Wypracować w grupie zdolnych indywidualistów stan umysłu, w którym realnie dba się o innych z zespołu i się ich realnie, nie tylko deklaracjami, wspiera. Zrobiliśmy to w kadrze Antigi i… zostaliśmy Mistrzami Świata. Ściskam!”

Wypracować zdolnych indywidualistów, którzy pomagają sobie wzajemnie – kunszt!

 

Czego nauczyły mnie te sytuacje?

  • Nie ulegaj emocjom. Może być tak, że przyjdzie do ciebie ktoś z zespołu, będzie gorliwie płakał i mówił, że czuje się bardzo źle i jest bardzo pokrzywdzony. Pamiętaj, że on też jest w emocjach i wszystko, co w tych emocjach ci przekazuje, jest większe niż jest w rzeczywistości. Wesprzyj dobrym słowem, okaż empatię i zaoferuj pomoc, ale oddziel fakty od mitów.

 

  • Przyzwyczaj się, że ludzie będą gadali, zarówno na pozostałych członków zespołu, jak i… na ciebie:) Kiedyś uważałam to za niedopuszczalne, dziś jestem realistką:) Poproś może tylko, by jak już mają gadać, niech gadają w zimę, przynajmniej uszy ci rozgrzeją. Ja nie mam z tym problemu, mogę nawet z nimi pogadać.

 

  • Jeśli jesteś bardziej życiowym sensualistą, po takiej rozmowie dobrze jest odetchnąć, najlepiej przynajmniej trzy dni. Wypisać sobie na kartce wszystkie „zeznania”, spojrzeć na nie obiektywnie i wymyślić rozwiązanie. A najlepiej kilka rozwiązań. Zaproponować je swojemu zespołowi i wysłuchać, które im wydaje się być najlepsze. Kto lepiej wie, co jest dla niego dobre, niż on sam – nawet jeśli popełni błąd, warto sobie dać do niego prawo. Jeśli to nie zadziała, wymyślicie kolejne… trzeba próbować, a nie szukać ideałów.

 

  • Ważne jest, by podczas konfliktu traktować każdego „po równo”. Pilnować, by szala sprawiedliwości nie przechyliła się bardziej na korzyść kogokolwiek. Ta druga strona mogłaby się poczuć gorzej i stracić do ciebie zaufanie. Nie mówię oczywiście o sytuacjach, w których ewidentnie ktoś nawalił, mówię raczej o sytuacjach, w których coś się dzieje, są zgrzyty – Ala zabrała Oli zabawkę, Ala się nie przyznaje, a Ola płacze. Nikt nic nie widział, a zabawka leży po środku. Ciort wie o co chodzi:)

 

  • Dobrze jest również nie odkładać takich spraw na potem. Jest konflikt, rozwiązujemy od razu. Nie ma na co czekać. Nierozwiązane konflikty to w przyszłości przyczyny „rozwodów”, a przecież wszyscy dobrze wiemy, ile kosztuje dziś rekrutacja i jak żmudny bywa to proces. Ja w swoich firmach dbam o to, byśmy jak najrzadziej się rozwodzili:) I chociaż jestem „Mamą”, która rzadko bywa w domu (czytaj w firmie), jestem ZAWSZE, kiedy moje dzieciaki mnie potrzebują.

 

  • Po konflikcie dobrze jest się pogodzić i uczcić nowy czas. Iść razem na pizzę, pograć w planszówki, czy wyjechać na weekend. Spędzić trochę czasu poza firmą i zobaczyć świat z innej perspektywy. Pobyć ze sobą.

 

Jedno jest pewne, konflikty były, są i będą. Warto nauczyć się z nimi postępować. Bardzo dużo uczą i wbrew pozorom wprowadzają nową, dobrą energię do firmy.

 

Pozytywnego rozwiązania!

Ściskam,

Aneta Moniuszko